Kiedy kilka lat temu po raz pierwszy postawiłem stopę na
łodzi nie spodziewałem się, że właśnie zaczyna się jedna z największych miłości
mojego życia. Zakochałem się od momentu kiedy żaglówka wyszła z pierwszego
większego przechyłu i z łopotem żagla cięła taflę jeziora Mikołajskiego. Po
kilku dniach było już wiadomo, że wpadłem po uszy! Urzekła mnie przyjemność żeglowania, radość z
tego jak bezładna i chaotyczna na pozór plątanina żagli, lin, bloczków i
metalowych okuć nagle zaczęła nabierać sensu.
Zdobywać nazwy, przeznaczenie, właściwości. Zachwyciła mnie mądrość
tego, jak te wszystkie elementy oswojone pozwalają na to, by dopłynąć tam, gdzie
chcę.
W tym miejscu mógłbym spokojnie wypłynąć na szerokie wody
żeglarskich opowieści, zabawnych historii z licznych rejsów, anegdotek,
dykteryjek i tym podobnych perełek pokazujących jak idealnie żeglowanie wpisuje
się w motto pisma – celebrujemy życie. Ale okazało się, że całe to żeglowanie
ma jeszcze głębszy sens. Żeglowanie okazało się wspaniałą metaforą życia (co
skrzętnie wykorzystuję prowadząc warsztaty rozwojowe pod żaglami, ale o tym za
chwilę). O to 5 najważniejszych rzeczy, których nauczyło mnie żeglowanie:
Nie walcz z wiatrem.
To zdanie słyszałem za każdym razem, kiedy próbowałem
(bezskutecznie oczywiście) szarpać się z żaglami łopoczącymi pod naporem
silniejszego wiatru, albo upierałem się że popłynę inaczej niż pozwalały na to
warunki. Lądowa wersja tej rady sugeruje zdaje się, żeby nie kopać się z
koniem ;-). Walka z wiatrem zazwyczaj
kończy się wyczerpaniem, w skrajnych wypadkach wywrotką. Zawsze pozostaje
bezskuteczna. A w życiu? Ile energii
tracimy na walkę z rzeczami które nie zależą od nas? I z góry skazujemy się na
niepowodzenie. Ile emocji kosztuje nas zamartwianie się, na zapas albo rzeczami
które od nas nie zależą. Jak często forsujemy się ponad siły tak, że brakuje
ich wtedy kiedy przychodzi czas na działania, które mogą przynieść skutek? Ale czy to znaczy że mamy się poddać?
Oczywiście, że nie. Mamy tylko zdawać sobie sprawę z własnych ograniczeń i
przyjmować je bez poczucia winy. I pewnie narażę się licznym guru rozwoju
osobistego budującego swoją markę na okrzyku MOŻESZ WSZYSTKO, ale nie, - nie
możesz. Ja też nie mogę. I im szybciej zdasz sobie z tego sprawę, tym szybciej
uwolnisz zapasy energii zużywanej na bezsensowną walkę
z wiatrem. Bo chociaż nie możesz wszystkiego to możesz znacznie więcej niż ci się wydaje. Ważne jest wiedzieć jak
to zrobić. I tu pojawia się kolejna
prawda, której nauczyło mnie żeglowanie.
Nie ważne skąd wieje
wiatr, ważne jak ustawisz żagle.
Wiecie, że przy tym samym wietrze łódka może płynąć
praktycznie we wszystkich kierunkach? Wszystko zależy od tego jak kurs
obierzesz i właśnie jak ustawisz żagle. Osobiście najbardziej lubię pływać wtedy kiedy
trzeba płynąć pod wiatr. Jest trochę
manewrowania, zwrotów, pilnowania żeby nie przechylała się za bardzo. Jest
adrenalina. Płynięcie z wiatrem jest spokojniejsze, leniwsze (co wcale nie
znaczy, że łatwiejsze). No to teraz czas
na kolejną analogię, miałem przecież dzielić się tym czego się nauczyłem o
życiu, a nie robić wykład na temat dlaczego łódka płynie pod wiatr. W tych
samych warunkach jedni ludzie odnoszą
sukces a inni dają się zepchnąć na życiową mieliznę. To co ich różni, to często
nie poziom zasobów, a raczej umiejętność korzystania z nich. To właśnie umiejętność odpowiedniego
ustawienia życiowych żagli przesądza o tym czy odniesiemy sukces. To
umiejętność korzystania z okazji, umiejętność elastycznego reagowania, czujność
na zmieniające się warunki, doświadczenie i wiedza. Widywałem w Mazurskich
portach nowoczesne łódki niezdarnie i forsownie sterowane przez nie dość
czujnych, lub nie dość doświadczonych sterników i pływające cegły, które
umiejętnie prowadzone pływały bardzo sprawnie. Widywałem w życiu młodych i
wykształconych bezrobotnych, i świetnie radzących sobie ludzi, który szkół
wprawdzie nie pokończyli, ale mieli uważność na to co się dzieje wokół i odwagę
by podejmować ryzyko. Kluczowe tu wydają się elastyczność i planowanie, bo jak
czy żeglowanie:
Droga do celu rzadko
jest linią prostą.
Dużo pływam z nowicjuszami – klasyczne pytanie, które pada
często kiedy jesteśmy na środku jeziora – dokąd płyniemy? Tam, opowiadam
wskazując miejsce docelowe które często znajduje się nie przed dziobem ale
gdzieś na daleko z prawej lub lewej strony łodzi? To dlaczego nie płyniemy tam
tylko w zupełnie innym kierunku? Płyniemy tak jak pozwala nam wiatr – możemy
czekać aż się zmieni, albo zrobić to sposobem. No właśnie. Często żeby dotrzeć
z jednego portu do drugiego trzeba
wielokrotnie przemierzyć jezioro w różnych kierunkach, tak by po każdym zwrocie
być bliżej celu. Gdybym chciał poruszać się po liniach prostych, nie mógłbym
płynąć tam gdzie chcę – tylko tam gdzie pozwoli wiatr. Czy ta droga którą
przemierzamy jest najkrótszą drogą? Nie, ale tylko tak można dotrzeć do celu. W
życiu też zdarza nam się robić rzeczy, które pozornie nie przybliżają nas
do celu. Tak jest kiedy zamiast wyruszać
w podróż najpierw jedziemy zmienić opony na zimowe, Albo kiedy zamiast pisać
warsztat przegadujemy go z kolejnymi osobami szukając inspiracji. Albo kiedy
zamiast iść sprzedawać warsztat najpierw jedziemy na szkolenie ze sprzedaży
:-). Robimy rzeczy które wydają się nas oddalać od celu, ale ostatecznie to one
są właśnie droga. Ale żeby dotrzeć do
celu warto jest pamiętać o ostatniej rzeczy:
Jeśli nie wiesz do
jakiego portu chcesz dopłynąć żadne wiatry nie będą pomyślne.
Cytowany przeze mnie z lubością Laska z „Chłopak nie płaczą”
twierdzi że: W życiu trzeba zadać sobie jedno zajebiście ważne pytanie – co chcę w
życiu robić – a potem to robić. Ważny jest cel. Co chce robić, gdzie chcę
dotrzeć. Wtedy dopiero można planować trasę i korzystać z zawsze pomyślnych
wiatrów. No, chyba że celem jest samo przemierzanie przestrzeni – wtedy planem
jest płynięcie gdzie oczy poniosą i odwiedzanie miejsc, które akurat przyciągną
nasza uwagę. Ale cel musi być konkretny – jeśli chcesz być szczęśliwy to
odpowiedz sobie na pytanie, co to szczęście dla Ciebie znaczy – czy to
materialna stabilność, czy duchowy spokój, czy sława, czy pieniądze, czy
rodzina, czy zupełnie coś innego. Dopiero wtedy możesz planować swoją podróż.
Co jest Twoim celem? Gdzie jest Twój port? Wiesz już? To teraz
możesz planować podróż. I pamiętaj: Nie
da się przepłynąć morza, stojąc tylko na brzegu.
Razem z ekipą Kreatorów Biznesu wyruszamy niebawem w kolejne rozwojowe rejsy. Jeśli chcesz określić swój port nie może Cię zabraknąć. Szczegóły na www.kreatorybiznesu.com.pl