Zdziwienie to wynika z przekonania, że psycholog to człowiek który:
- nigdy się nie złości, nawet jeśli ktoś wyjedzie mu nagle z podporządkowanej, to nie puszcza soczystego bluzga, tylko tłumaczy to trudnym dzieciństwem współużytkownika drogi i, trzymając go za rękę, spokojnie pyta czy nie chciałby o tym porozmawiać,
- nie ma gorszych dni - zawsze jest na najwyższych obrotach, bo przecież wie jak radzić sobie z trudnościami - jest zawsze chętny do pomocy,
- nie ma własnego życia, obudzony telefonem o dowolnej godzinie i dowolnego dnia z pytaniem czy można się umówić mówi - oczywiście i biegnie do gabinetu (przyznam się że na początku pracy też tak trochę myślałem w wyniku tego przez kilka lat z rzędu prowadziłem "pilne" sesje prze kilka sylwestrów z rzędu),
- jeśli już ma życie prywatne, to wygląda ono co najmniej jak z reklam płatków śniadaniowych, albo Nutelli - piękny psycholog w pięknym domu, schodzi do pięknej kuchni, gdzie piękna żona, przygotowuje fantastyczne, śniadanie dla dwójki pięknych i uśmiechniętych dzieci... jeśli ma nie poukładane życie, to co z niego za psycholog!
- no i oczywiście psycholog WIE, tylko spojrzy i już WIE co tam w człowieku siedzi, co więcej zna sposoby jak zrobić żeby było dobrze, i zna tę magiczną odpowiedz na pytanie: to co ja mam teraz robić? (ma to oczywiście też stronę negatywną, że nie wolno z nim rozmawiać towarzysko bo on tylko analizuje po to żeby WIEDZIEĆ)
I co ja mam zrobić?
Skoro Instytut Psychologii na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, ani nawet Katedra Psychoterapii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego to nie Hogwart. Nie uczą tam żadnych czarów, a ja nie jestem żadnym czarodziejem. Prywatnie wkurzam się na niedzielnych kierowców, czasem klnę jak szewc, miewam gorsze dni, lubię odpoczywać i uważam że wolne mi się należy i do tego na szkoleniach np. z komunikacji jako przykłady czego należy NIE ROBIĆ często podpieram się dykteryjkami z własnego (zupełnie nieidealnego) życia i podaj przykłady co się dzieje kiedy robię dokładnie odwrotnie niż uczę :-). No tak i jeszcze te poranki - niestety - kiedy wstaję rano to najbliżej mi do roli Tępego Bólu z reklamy Ibupromu, mógłbym też zagrać bezdomnego z zaburzeniami błędnika. Nie dla mnie Nutella i płatki śniadaniowe. I kiedy rozmawiamy, prywatnie, nie zastanawiam się nad Twoim dzieciństwem, chyba że o wspólnych wspomnieniach dotyczących chodzenia po płotach, puszczania kaczek i tego jak pojechaliśmy na przegląd amatorskich grup teatralnych z Czerwonym Kapturkiem i jak prawnie dostałem tam nagrodę.
Co nie zmienia faktu, że zawodowo dużo wiem i widzę i jestem dobry w tym co robię. I powiem Ci coś jeszcze - znam wielu psychologów - ci naprawdę dobrzy po wyjściu z pracy są zupełnie normalni, na ulicy nie różnią się od piekarzy, proktologów i przedsiębiorców pogrzebowych.
PS. Znalazłem dziś w sieci projekt dotyczący obrazu weteranów Armii USA, tych oficjalnych i tych domowych. Polecam.